Nie każdy sobie z tego zdaje sprawę, ale niemal wszystkie mecze futbolu amerykańskiego w Polsce sędziowane są częściowo przez „niesędziów” – często nieletnich!
Normalny gameday w przeciętnym polskim klubie. Mnóstwo rzeczy do zrobienia: przygotowanie boiska, rozwieszenie banerów reklamowych, przygotowanie szatni dla rywali i dla sędziów, woda dla jednych i drugich. Im bliżej meczu, tym bardziej wszystko jest gotowe. Do momentu ok. 30 minut przed meczem, gdy sędziowie wychodzą przeprowadzić szkolenia dla „ball boyów” i obsługi łańcucha. Wtedy pojawia się mała panika i słyszymy sakramentalne: „Zaraz kogoś ogarnę”.
Po kilku minutach pojawia się organizator z grupką kandydatów. „A on może być?”, pada pytanie przy jednoczesnym wskazaniu na niskiego 10-latka. Pytanie retoryczne, bo nie może, ale skoro nie ma nikogo innego na zostanie, co by nie mówić, sędzią w tym meczu…
Wszyscy kandydaci wyglądają, jakby pierwszy raz przyszli na mecz „rugby w kaskach”. Do łańcucha potrzeba trzech. „Byliście kiedyś na meczu futbolu amerykańskiego?” – pada pełne nadziei pytanie. Kiwają przecząco głową. „Zaj…” – tylko myśli sobie wtedy sędzia. I zaczyna się jego challenge. Bo jak w 5 minut nauczyć ich jak ustawiać łańcuch, jak posługiwać się down boxem, kiedy rusza się łańcuch, a kiedy tylko down box, kiedy przepinać chain clipa, jak ustawiać się na podwyższeniu, co robić, gdy będzie mierzenie na boisku, jak przestawiać łańcuch przy zmianie stron po pierwszej i trzeciej kwarcie?
Trzeba zacząć od prostego przekazu.
– Macie jedno zadanie: nie ruszać się! Resztę będę wam mówił!
Najbardziej lotnego trzeba „ożenić” ze znacznikiem prób.
– Jak masz na imię?
– Tomek
– Ok Tomek, będziesz obsługiwał down boxa”.
Tak zaczyna się mecz sędziowany przez Head Linesman’a na dwa fronty – z przodu i z tyłu głowy.
„Tomek, Tu jesteśmy”, „Cały łańcuch, pierwsza próba w tamtą stronę”, „Zanim naciągniesz łańcuch przystaw go nogą – nie ucieknie”, „Przepnij chain clipa”, „Nie ruszacie się!”. Ekipa okazuje się dość ogarnięta. Z każdą kolejną akcją idzie im coraz lepiej. Do przerwy wiedzą już wszystko co i jak. Druga połowa pójdzie łatwiej. Akurat!
Trzy minuty przed startem trzeciej kwarty sędziowie wracają na boisko.
– Gdzie jest Tomek?
– Musiał już iść. Ale jest Kuba…
Jest taki mem, często powracający w wirtualnym świecie: „Ah sh.., here we go again”. Na szczęście Ci którzy zajmowali się łańcuchem pomagają w bieżącym szkoleniu „nowego”. Mecz przebiega bez większych problemów i bez wtop. „Nowy” załapał o co chodzi i w całokształcie chain crew wypadło bardzo dobrze. Przygotowani na kolejne mecze.
Szkoda, że na następnym meczu w tym mieście będzie zupełnie nowa trójka…